Zimowe przygotowania Świtu do wznowienia rozgrywek osiągnęły półmetek. Przed zespołem trenera Andrzeja Tychowskiego, jeszcze nieco ponad 4 tygodnie, podczas których wyjadą m.in. na zimowe zgrupowanie do Pobierowa. Tymczasem korzystając z przerwy poprosiliśmy, o krótką rozmowę defensywnego pomocnika Świtu Jakuba Białczyka, który wcześniej przez wiele lat reprezentował barwy poznańskiego Lecha. Zapraszamy do lektury
ŚSz: Jesteście praktycznie w połowie przygotowań do rundy wiosennej, do meczu o stawkę pozostał miesiąc. Czy odczuwacie zmęczenie trudem przygotowań?
JB: Okres przygotowawczy zawsze jest intensywny. Widać, że teraz śrubka została mocniej dokręcona, ale jeżeli chcemy walczyć o najwyższe cele w rundzie wiosennej to musimy być bardzo dobrze przygotowani. To podstawa do osiągania dobrych wyników.
ŚSz: Spędziłeś wiele sezonów w drużynie poznańskiego Lecha, czy przygotowania zimowe były tam dużo cięższe niż w Świcie?
JB: Muszę przyznać, że pierwszy raz miałem tak długą przerwę świąteczną, więc ciężko to porównać. Oczywiście była praca indywidualna w domach, jednak bieganie czy siłownia to inny rodzaj wysiłku niż ten boiskowy. Na poziomie seniorskim, czyli głównie w rezerwach przygotowania zawsze były mocne i ukierunkowane indywidualnie, po wcześniejszych seriach testów.
ŚSz: Jesienią udowodniliście, że jesteście w stanie stawić czoła mistrzowi Polski, a o co powalczycie wiosną w lidze?
JB: Stać nas na dużo więcej niż miejsce, w którym znajdujemy się po rundzie jesiennej. Dobry mecz w naszym wykonaniu przeciwko Legii nie był przypadkiem. Myślę, że długa przerwa i dobry okres przygotowawczy pozwolą nam nabrać świeżości i dzięki temu będziemy w stanie powalczyć minimum o TOP3.
ŚSz: Jesienią zagrałeś przeciwko swojemu bratu w derbach Szczecina z Pogonią II. Możliwe, że wiosną staniecie ponownie po przeciwnych stronach barykady, jakie to uczucie?
JB: Tydzień przed meczem nie jemy wspólnie posiłków… Oczywiście żartuję. Zawsze towarzyszy nam zdrowa rywalizacja, a przy okazji dogryzamy sobie nawzajem przed i po meczach. Natomiast podczas boiskowej rywalizacji każdy z nas walczy o zwycięstwo, ponieważ oboje nienawidzimy przegrywać. Jednak zaraz po meczu zawsze zbijamy piątkę i tak jak to było w przypadku meczu ligowego czy ostatniego sparingu jemy wspólną kolację. Ja chodzę na mecze Macieja, Maciej przychodzi na moje i wymieniamy się spostrzeżeniami na temat swojej gry.
ŚSz: Jesienią piłka raz zatrzepotała w siatce rywali po Twoim strzale. Czy wiosną częściej będziemy widzieć takie obrazki?
JB: Jest to jeden z moich głównych celów na rundę wiosenną. Oczywiście najważniejsze jest zwycięstwo zespołu i to cel nadrzędny do którego zawsze będę dążył. Ale moje bramki czy asysty na pewno mogą pomóc w odniesieniu sukcesu drużynowego. Mam jednak świadomość, że na mojej pozycji są ważniejsze zadania w destrukcji, więc koncentruje się na nich i postaram się dołożyć do tego coś extra.
ŚSz: Trenowałeś przez lata w jednym z najlepszych polskich klubów. Czego Twoim zdaniem potrzebuje klub z północy Szczecina, aby wskoczyć na kolejny poziom?
JB: Na pewno budowa nowego stadionu jest krokiem w dobra stronę, bo infrastruktura jest bardzo ważna i to nie tylko w kontekście meczy, ale również codziennych treningów. Mam nadzieję, że nowy stadion zachęci również jeszcze więcej kibiców, by sobotnie czy niedzielne południa spędzali razem z nami na Stołczyńskiej. Klub fajnie się rozwija, ale poprawa infrastruktury jest tu bardzo potrzebna i dobrze że miasto Szczecin dostrzega tą konieczność.
ŚSz: Czego zatem życzyć Kubie Białczykowi w dalszej części nowego roku?
JB: Przede wszystkim zdrowia w tych ciężkich dla każdego czasach. Możliwość codziennych treningów i weekendowych meczy jest powodem do radości, więc jak będzie zdrowie to reszta przyjdzie sama, a my razem z kolegami z zespołu udowodnimy że stać nas na dużo więcej!
ŚSz: Dziękuję za rozmowę.