Z naszym gościem STREFY WYWIADU (SW) spotkaliśmy się na terenie… centum handlowego. Przemek Kazaniecki, aktualnie jeden z liderów szczecińskiej grupy muzycznej Tragarze, jest byłym zawodnikiem Dumy Skolwina, choć to już bardzo odległe czasy.
SW: Kiedyś podobno grałeś w Świcie Skolwin? Jak to wspominasz i skąd ówczesne zamiłowanie do piłki nożnej?
PK: W naszej podstawówce bycie „Świtowcem” to faktycznie była nobilitacja, bardzo się starałem aby być trampkarzem i juniorem mojego ukochanego klubu. Nie miałem zbyt dobrych warunków fizycznych, musiałem nadrabiać zacięciem. Nie zawsze to wystarczyło.
SW: Można więc stwierdzić, że jesteś wychowankiem klubu ze Skolwina. Kogo najbardziej wspominasz z tamtego okresu?
PK: To byli koledzy z mojego rocznika, obecny prezes Paweł Adamczak, Grzegorz Witczak, Rafał Zieliński, który chyba najbardziej wtedy się wyróżniał. Rocznik niżej był Marcin Ratkowski, bardzo ważny zawodnik w historii „Świtu”.
SW: W przeszłości Świt nie należał do czołowych klubów w naszym mieście. Dziś to druga siła w Szczecinie. Jak zatem wspominasz tamte lata i klimat wokół Skolwina?
PK: Oczywiście była wtedy zupełnie inna atmosfera, nikt chyba nie podejrzewał że przed lokalnym osiedlowym klubem jeszcze taka wspaniała przyszłość. Zawsze charakter to była obowiązkowa cecha reprezentacji Północnego Szczecina, myślę że to się nigdy zresztą nie zmieni. Niestety na życie klubowe nakładały się zawsze kłopoty papierni, gorsza sytuacja w zakładzie zawsze odbijała się poziomie sportowym. To trochę cud, że udało się przetrwać najgorsze i zbudować tak ambitną markę.
SW: Przez krótki czas byłeś nawet spikerem na meczach.
PK: W czasach kiedy pomagałem prezesowi Pawłowi Adamczakowi, pełniłem w klubie różne funkcje, spikerka na pewno najbardziej mi odpowiadała. To były trochę takie początki, dźwięk zapewniał Marek Rutkowski. Nie byłem chyba nawet w tym najlepszy, moje emocje podczas zawodów potrafiły raz czy dwa negatywnie odbić się na klubie. Ale bardzo to zajęcie lubiłem.
SW: Prezes Paweł wspomina, że dzisiejszy herb to twoje dzieło. Byłeś jednym z pierwszych, którzy otworzyli skolwińskie środowisko na resztę Szczecina? Był raper Łona etc.
PK: Poprzedni herb związany był z upadającym zakładem pracy, nie bardzo było wiadomo kto ma do niego prawa. Postanowiliśmy zrobić nowy, utrzymany w piłkarskiej estetyce znanej z wysp brytyjskich. Zadanie wykonał wzorowo Patryk Słowiński, dziś uznany artysta, związany również z Katedrą Wzornictwa szczecińskiego ZUT-u. Motyw gryfa/feniksa, który dumnie wstaje z popiołów okazał się proroczy. Na Skolwinie, jako sekcja tego klubu zaczynała swoje pierwsze kroki wtedy stawiać Husaria Szczecin, klub futbolu amerykańskiego.
SW: Słyszałeś zapewne o przebudowie stadionu w Skolwinie. Da to Świtowi nową jakość i będzie historycznym przeskokiem, który się nam należy po latach niebytu i zapomnienia.
PK: Bardzo mnie to cieszy. To duże wydarzenie dla mieszkańców Skolwina, mam nadzieję na coraz to nowe rekordy frekwencji. „Świt” to duma już nie tylko dzielnicy, ale całego miasta. Dzisiaj uważam, że sportowo dla tego klubu nie ma granic. Wszystko jest możliwe, to tylko kwestia czasu i pracy.
SW: Myślisz jeszcze o powrocie na „stare śmieci”. W jakiej byś siebie widział roli?
PK: Zawsze chciałbym być do dyspozycji, ale ze względu na różne ograniczenia pewnie będzie to już rola kibica. Bardzo chętnie wziąłem udział w zorganizowanym przez Zarząd jubileuszowym meczu juniorzy versus weterani. Moja postawa w moim odczuciu zaważyła na końcowym wyniku, stałem bowiem na bramce i wpuściłem piętnaście goli.
SW: Dziękuję za rozmowę.