Rechtziegel: Liczymy, że kibice nie zawiodą nas

Świtowców czeka w sobotę ostatni pojedynek w rundzie jesiennej, kiedy to udadzą się do Wronek na mecz z rezerwami Lecha. Tymczasem my postanowiliśmy porozmawiać z Oskarem Rechtziegelem, bramkarzem który przed sezonem przeszedł do Świtu z wolińskiej Vinety, gdzie trenerem był obecny szkoleniowiec Świtu, Paweł Ozga.

Spotkanie z KKSem Kalisz było prawdziwym meczem walki, a jak Ty ocenisz ten pojedynek z perspektywy bramki?

– Mecz z Kaliszem rozgrywał się przede wszystkim w środku pola, w związku z tym kluczem do sukcesu było zaangażowania drużyny w każdą akcję. Nie do końca mogliśmy realizować założenia taktyczne nakreślone przez trenera, ponieważ spotkanie to było nieprzewidywalne, jednak to nam ostatecznie dopisało szczęście.

Wygrana z jednym z faworytów rozgrywek to chyba duży kopniak motywacyjny, jednak pojedynek z Jarotą pokazał że musicie do każdego meczu podchodzić maksymalnie skoncentrowani i zdeterminowani?

– Przegrany mecz z Jarotą był dla nas bardzo ważną lekcją, która wyzwoliła w nas ogromną wolę walki, co było widoczne w meczu z KKSem. Kaliszanie to faktycznie jeden z pretendentów do awansu, dlatego zwycięstwo z taką drużyną zawsze podnosi morale drużyny. Cieszy nas również fakt, że wygraliśmy ostatni tegoroczny mecz w Skolwinie, gdzie pozostaliśmy niezwyciężeni.

Rywalizujecie o miejsce między słupkami z Przemkiem Matłoką, trener bramkarzy Jacek Chyła chwali Was obu za profesjonalne podejście do treningów oraz wzajemne wsparcie. A Ty jak widzisz tą sytuację?

– Z Przemkiem łączy nas zdrowa rywalizacja. Wzajemnie podwyższamy sobie poprzeczkę i obaj dajemy z siebie jak najwięcej. Jeden dla drugiego stara się być jak najbardziej efektywnym motywatorem. Kto stanie między słupkami to już w pełni suwerenna decyzja sztabu szkoleniowego.

W sobotę czeka Was mecz z Lechem II, który będzie ostatnim ligowym starciem w tym roku. Zagracie na stadionie gdzie jeszcze kilkanaście lat temu gościła Ekstraklasa. Świt jeszcze nie wygrał z Kolejorzem, ale teraz jesteście inną drużyną, więc jak będzie tym razem?

– To prawda, drużyna Świtu przeszła wiele zmian. Zaczynając od trenera, a na zawodnikach kończąc. Do Wronek jedziemy bojowo nastawieni i uważam, że jeśli podejdziemy do tego spotkania z takim samym zaangażowaniem jak do meczu z Kaliszem, to mamy spore szanse.

Czego najbardziej, żałujesz w mijającej rundzie, a z czego jesteś najbardziej zadowolony?

– W mijającej rundzie najbardziej cieszy mnie fakt, że jako zespół walczymy o najwyższe cele w lidze. Podobną sytuacje przeżywam już drugi raz w swojej przygodzie z piłką, bo będąc jeszcze zawodnikiem Vinety Wolin zdołaliśmy wygrać rozgrywki III ligi. Żałuję natomiast trzech porażek, jednak każdą z nich traktuje jako lekcje na przyszłość.

Dobrą grą przyciągacie sporo ludzi na mecze w Skolwinie i sprawiliście że powrócił doping, być może kibice wybiorą się za Wami również do Wronek. Czy z ich pomocą gra się Wam łatwiej?

– Cieszę się, że nasza gra podoba się kibicom i to, że jest ich coraz więcej . To niezwykle motywujące. Myślę, że nasze zaangażowanie dostarcza im wiele emocji. Natomiast sam doping kibiców pomaga nam w ciężkich chwilach i podnosi nas na duchu. Liczymy, że nie zawiodą nas również w najbliższym meczu.

Czy korzystając z okazji chciałbyś kogoś pozdrowić?

– Chciałbym pozdrowić moją rodzinę, która śledzi mój każdy mecz z trybun bądź za pośrednictwem stron internetowych, często przeżywając mecze bardziej ode mnie. Wiele zawdzięczam mojej mamie, która pozwoliła mi pielęgnować moją miłość do piłki nożnej i pozwoliła mi wyjechać z rodzinnego domu, gdy miałem 13 lat i to Ją chciałem pozdrowić szczególnie.

Dziękujemy za rozmowę.